W pierwszych dniach maja 1979 roku wszystko było „zapięte na ostatni guzik”. Moim celem było pobicie wcześniejszego rekordu w klasie standart
( narty o długości do 225 cm ) oraz ustanowienie rekordu Polski w klasie otwartej ( narty mogły być dłuższe o 15 cm ).
„Pamiętam ostatnie pytanie pana Dziedzica, czy jadę.
Nie zastanawiając się, odpowiedziałem, że tak. Zapiąłem kask, buty, narty, zameldowałem, że jestem gotowy.
Od Dziedzica usłyszałem: Jacek, wszystko gotowe. Gdybyś nie mógł wyhamować przy końcu podjazdu, skręcaj w prawo – po lewej stronie i na wprost są duże kamienie.
Pamiętam to uczucie, gdy z wielką prędkością wjechałem w białe mleko, niewiele było widać, a ja pędziłem w dół.
Po intensywnych przygotowaniach, na profesjonalnym już sprzęcie uzyskałem 180,632 km na godz.
Był to wynik, który wtedy mieścił się w pierwszej szóstce najlepszych rezultatów na świecie. Po osiągnięciu tego rezultatu przyszły zaproszenia na międzynarodowe zawody. Polska daleka była bowiem od centrum narciarskiej Europy. Aby uzyskać jeszcze lepsze wyniki, trzeba byłoby wyjechać w Alpy. Niestety, możliwość wyjazdów zablokowali partyjni dygnitarze, a później stan wojenny.
O tym opowiada film z 1980 roku. Zapraszam !