Pierwszą rzeczą przed właściwym smarowaniem powinno być
wyczyszczenie ślizgu za pomocą specjalnie do tego przeznaczonego
zmywacza.

Następnie szczotkujemy dokładnie ślizgi od dziobów do piętek – miedzianą
szczotką

Po tej operacji jesteśmy gotowi do nałożenia tzw.bazy, czyli posmarowania
nart hydrokarbonowym smarem (dostosowanym do temperatury śniegu).
Powinniśmy rozprowadzić go szybkimi ruchami żelazka, a następnie wolno
przejechać przez całą długość nart, podkładając pod żelazko specjalną
szmatkę.

Teraz liczy się czas! 3-4 minuty po smarowaniu (kiedy jeszcze wszystko jest
ciepłe) należy wycyklinować narty. Smar hydrokarbonowy ma tę
właściwość, że „wyciąga” wszystkie zabrudzenia ze struktury i jeśli
pozwolimy mu wystygnąć, nieczystości z powrotem wejdą w ślizg.

Kolejnym zabiegiem jest użycie szczotki nylonowej (pamiętajmy o
kierunku od dziobów do piętek)

W tym momencie jesteśmy gotowi do nałożenia właściwego smaru wysoko-
fluorowego – jeszcze gdy narty nie wystygły! Oczywiście dobieramy smar
odpowiedni do temperatury śniegu.

Możemy zrobić sobie przerwę (przynajmniej 40 minut) – ślizgi muszą
wchłonąć smar i ostygnąć.

Cyklinujemy ślizgi i krawędzie (również z boku)

Następnie szczotkujemy, aż do momentu braku pojawienia się tzw.
„mączki”. Jesli używamy szczotki obrotowej, pamiętajmy, że graniczna
wartość to 1200 obrotów na minutę.

Ostatnią czynnością, która da nam „kopa” na starcie jest użycie smarów
typu „top speed”. Są to rozmaite proszki, mydełka, płyny, a wszystkie
charakteryzuje jedna cecha – składają się niemal w 100% z fluoru.

Jacek Nikliński